wtorek, 23 marca 2010

Bele vs Organizacja czasu

Moja klawiatura nieco zardzewiała, więc postanowiłem ją rozruszać trochę bardziej osobistą notką. Ja, ja, ja.
Mam naprawdę fantastyczny rok. Zdecydowanie jest bardziej wycieczkowo niż kiedykolwiek. To było moje noworoczne postanowienie – więcej ruszać się z fotela. Małymi kroczkami odczepiać się od świata wirtualnego i wykorzystać zaoszczędzone pieniądze (poza kupowaniem dvd) do zwiedzenia paru miast w których nigdy nie byłem, bądź byłem dawno. Takim spodobem udało mi się zaliczyć Ligaturę w Poznaniu, nagrać na żywo Schwing! we Wrocławiu oraz odwiedzić brata w Gdańsku. Przede mną jeszcze Sobota Komiksowa w Bydgoszczy, Komiksowa Warszawa (której się obawiam, że albo nie sprosta moim oczekiwaniom, albo że ktoś umrze z nadmiaru dobrej zabawy) i wychwalany w zeszłym roku Bałtycki Festiwal Komiksowy. A to dopiero pierwsza połowa roku.
Jest też plan pisania więcej. Pisania dużo. Notki na blogu co tydzień. Jak widać. Pomysły były, ale z organizowaniem czasu wychodzi gorzej.
Jestem naprawdę beznadziejny w kwestii organizowania sobie czasu i brania się do roboty. Od momentu otwarcia notatnika zdążyłem obejrzeć wszystkie obecnie dostępne zwiastuny nowej serii Doctora Who, ułożyć puzzle z bohaterami Torchwood, kilka razy zerknąć na twitter, mimo że obiecałem sobie z tym skończyć, a nawet – co jest rekordem – położyć się spać i wrócić do pisania następnego wieczoru.
Uwielbiam obkładać się projektami. Czasu mam mało, a głowa pęka od ilości historii, które tylko czekają by je opowiedzieć. Lubię mieć zawsze coś do roboty i uwielbiam mieć w zanadrzu kilka pomysłów na zagospodarowanie sobie wolnego czasu, jeśli ten kiedykolwiek nastanie.
Niecały rok temu zakończyłem TheMovie, by już nigdy do tego nie wrócić i zająć się jakimiś nowymi projektami. Nowe projekty powstały, a do The Movie i tak wróciłem. Bo jestem leniwym rysownikiem i nie chciało mi się wymyślać nowych postaci, gdy stare wciąż mają potencjał. Ale jest jeden mały problem. O ile pierwsze 3 sezony miały z góry ustalony plan i opowiadały (lepiej lub gorzej) pewną historię, o tyle nie mam zielonego pojęcia dokąd zmierza nowa seria. Może to i dobrze? Może dzięki temu całość wyjdzie bardziej spontanicznie i obędzie się bez wymuszonych wątków romantycznych, które być musiały, bo tak od początku było zaplanowane, aby historia mogła zatoczyć koło.
A kilka dni temu ruszyła Scientia Occulta. Nie będę ukrywał, to właśnie ona jest głównym powodem tej notki. Od dawna kusiło mnie zrobienie czegoś w tym klimacie. Dużą inspiracją było oczywiście moje zaczytywanie się w trejdach z Johnem Constantinem, a kiedy Mike Carey napisał Felixa Castora uznałem, że ja też chcę mieć taką postać. Tak powstał Clay. No cóż, nie do końca tak. Fun fact, który jest znany tylko kilku osobom – pierwotnie to ja miałem rysować Scientię. Jeszcze wtedy nie nazywała się tak jak teraz, a Clay nie posiadał imienia. Zaplanowałem ten komiks jako swoją odskocznię po TheMovie. Narysowałem jeden pasek i troszkę zakryłem się wstydem, bo nie jestem zbyt dobrym rysownikiem. Zwłaszcza jeśli trzeba narysować coś mrocznego. Użyłem więc podstępu i opowiedziałem Łukaszowi (który już wtedy rysował do mojego scenariusza serię Recours) o tym projekcie z nadzieją, że łyknie przynętę. Łukasz nakręcił się na rysowanie, a ja mogłem rozbudować historię o sceny, których sam nigdy bym nie narysował. Dzięki temu mamy jeden z najlepiej narysowanych webkomiksów w Polsce. Mam jedynie nadzieję, że scenariusz dorówna rysunkom.
Wciąż siedzę też nad scenariuszem do drugiego (chociaż myślimy o nim jak o świeżym starcie) Rycerza Janka. Pierwsza wersja scenariusza wróciła od potencjalnego wydawcy z kilkoma konstruktywnymi uwagami. Przysiedliśmy porządnie i wprowadziliśmy masę zmian. Teraz usiłujemy znaleźć wolny wieczór, aby na czysto wszystko spisać. Nowa przygoda Janka będzie większa, mocniejsza i bardziej dramatyczna. Będzie też zabawniejsza niż wszystkie poprzednie. Rozbudowaliśmy znacznie świat oraz wprowadziliśmy kilka ciekawych postaci pobocznych. Niektóre z nich miały przypadkiem więcej szczęścia niż inne. Mówię o gangu karłów, których przygody można śledzić w nowych numerach Kolektywu. Drużyna karłów odgrywała dość istotną rolę w pierwotnej wersji scenariusza, a po zmianach będą musieli się zadowolić jedynie niewielkim cameo. Co nie znaczy, że nie powrócą w kolejnych tomach. Na nie oczywiście pomysły są. Myślę, że nigdy nie skończą mi się pomysły na przygody Rycerza Janka.
Jestem w tym roku strasznie twórczy. Moje pisarskie ego jest na tyle pewne siebie, że staram się sprawdzać w różnych gatunkach. Od komedii, poprzez obyczaj, sensację, thiller, na sci-fi kończąc. Zrobię podsumowanie za rok i zobaczymy jak mi ten rozstrzał wyjdzie.

Książkę też chyba napiszę. A, co?