czwartek, 5 maja 2011

Syn marnotrawny powraca do Śródziemia.

Peter Jackson rozpoczął pracę nad ekranizacją „Hobbita”. Zdjęcia ruszyły już na poważnie, czego wynikiem jest pierwszy materiał z planu. Reżyser pokazuje w nim Bag End. Niby nic nowego, ale muszę przyznać, że oglądając ten filmik – wzruszyłem się. Uderzył we mnie z nostalgiczną siłą. Patrząc na okrągłe zielone drzwi z mosiężną klamką dokładnie na środku, zacząłem wspominać stare czasy. Czasy bez domowego internetu.
Pamiętam, że niedaleko domku moich dziadków, gdzie spędzałem wakacje stała kafejka internetowa. Z bratem chodziliśmy tam codziennie (chyba codziennie, aż tak dobrze nie pamiętam) i przesiadywaliśmy na wyszukiwarkach, przegrzebując sieć w poszukiwaniu wiadomości o ekranizacji „Władcy Pierścieni” (Tak, nie szukaliśmy porno. Czasy na porno przyszły później, wraz z domowym komputerem zaopatrzonym w modem. Razem z tymi czasami przyszły też gigantyczne rachunki za telefon). To były wakacje w które zostałem też w świat wykreowany przez J.R.R. Tolkiena wprowadzony, więc miałem trzy miesiące pełne elfów, niziołków i Śródziemia. Czytanie ksiażek wieczorami, a rano wyszukiwanie zdjęć aktorów w kostiumach Hobbitów i drukowanie ich na kawiarenkowym sprzęcie za jakieś grosze. Mój pierwszy hajp. Hajp trochę bardziej uzasadniony niż te obecne. Wcześniej musieliśmy zadowalać się zdjęciami z gazet, czy trzema fotkami, które zamieszczono gdzieś na fanowskiej stronie. Nie byliśmy zalewani fotosami i przeciekami z planu do tego stopnia, że można się porzygać. Jedno zdjęcie owłosionej stopy hobbita robiło więcej niż obecne 14 zdjęć Thora dzierżącego młot.
Problem z mieszkaniem w niewielkim miasteczku ma swoje zalety. Spokój, cisza i dużo pól, łąk i lasów po których można się przechadzać. Wszystko to trafia szlag, kiedy chcesz obejrzeć film zaraz po premierze. To były czasy, kiedy marzyło nam się, aby Polska miała premiery równo z USA. A żeby tego było mało, to w moim miasteczku, owe premiery następowały jeszcze później (wydaje mi się, że niedługo mają grać Titanica). Ale od czego są mamy (a moja pracowała w szkole), więc pociągnęło się kilka sznurków, pogadało z dyrektorką i nauczycielkami i bam! Wycieczka do Warszawy z główną atrakcją – pokazem „Drużyny Pierścienia” zorganizowana. Ach, co to były za czasy! Dwie godziny autokarem pełnym rozkrzyczanych dzieci, tylko po to aby obejrzeć film. Film, który moim zdaniem ani trochę się nie zestarzał. Mówię to na ciepło po ponownym obejrzeniu całej trylogii (ok, została nam jeszcze ostatnia godzina „Powrotu Króla”, bo zapracowanymi ludźmi jesteśmy). Kończę również ponowne czytanie „Hobbita” i tym samym jeszcze bardziej nakręcam się na kolejny powrót Petera Jacksona do Śródziemia. Po obejrzeniu tych krótkich 10 minut z planu – wróciła do mnie cała skrywana gdzieś w środku miłość do fantasy. Z tą tylko poprawką, że tym razem, nie będę musiał wydawać masy pieniędzy na magazyny i książeczki, które przybliżą mi tajniki nadchodzącej ekranizacji.
Boję się tylko, że producenci „Hobbita” pójdą w ślady „Piratów z Karaibów”. Skoro byłem w stanie wydać 50 zł, aby posiadać w swojej kolekcji LEGO figurkę Jacka Sparrowa, to ile pieniędzy wydam, aby mieć Bag End?

3 komentarze:

  1. Mam bardzo podobne odczucia. Może nie szalałem tak z szukaniem informacji, ale zajawkę na film miałem od samego początku.

    A kręcenie Hobbita przez Jacksona, to spełnienie kolejnego marzenia. Del Toro też byłby świetny w tej roli, ale gdy zrezygnował (choć mam wrażenie, że zaplanował to z Jacksonem) to wybór mógł być tylko jeden.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wydałbym 50 zł na lego Sparrowa ;] ale są kolekcjonerzy i kolekcjonerzy.
    Co do hajpu i pięknych czasów kawiarenek, to zajęty byłem CS'em bardziej, więc hajp mnie omijał. Teraz natomiast namnożyło się tego tyle, że w rssach z 20 różnych portali dostaję prawie codziennie te same wiadomości. Zaczyna się przesada moim zdaniem ;]

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja mam do Hobbita ambiwalentne uczucia, bo Jackson na potrzeby filmu podebrał aktora wcielającego się w Watsona w znakomitym serialu o najsłynniejszym detektywie ever, przez co produkcja sezonu drugiego wciąż odwleka się w czasie (orientacyjny termin na dziś to ponoć końcówka 2011, ale znając życie trochę się to pewnie odwlecze). Toteż u mnie Sherlock > Hobbit.

    OdpowiedzUsuń