wtorek, 25 stycznia 2011

Rok 2010 naprawdę był tak zły?

Rok 2010. Rok kryzysu. Wszystko się wali. Takie podobno chodziły słuchy. Dla mnie miniony rok był naprawdę udany. Co sylwester powtarzasz sobie, że wreszcie zmienisz coś w swoim życiu i nagle niespodziewanie dotrzymujesz danego sobie słowa. Ale tak patrząc dogłębniej - rozbijmy go na kategorie:
"The Movie": początkowo planowałem tylko trzy sezony, ale nie wytrzymałem bez tych postaci nawet roku. Czwarty sezon wrócił, ale pracy nawaliło tyle, że postanowiłem się powyręczać znajomościami. No i udało się też wbić do Stopklatki, co sprawiło, że mogłem podjąć ryzykowną decyzję porzucenia stałej, ciepłej posadki w firmie, która dostarczała mi weny na wieczne twitterowe narzekanie i wyprowadzić się na drugi koniec kraju. Doskonała decyzja i póki co jej nie żałuje. Czekały na mnie zlecenia, Stopklatka i cała masa innych rzeczy - w tym albumowe "TheMovie", które planuje od kilku lat. Powstały już trzy wersje początku, liczę, że rok 2011 pozwoli mi wreszcie opowiedzieć tę historię. Długo nie byłem pewny czy przedłużę "TheMovie" o piąty sezon. Niedawno jednak udało mi się znaleźć doskonałe rozwiązanie, aby seria trwała dalej, ale w nieco innej formie niż dotychczas. Nie chcę jeszcze wchodzić w szczegóły, bo projekt jest wciąż w dość wczesnej fazie rozwoju.
"Robociki" seria, którą razem z Demem stworzyliśmy by tłuc ludzi na portalu bitwy.com, a potem jakoś tak przeszła do okazjonalnych szortów. W tym roku wznowiliśmy ich działalność głównie dzięki "Braku zrozumienia dla realizmu". Dzięki temu roboty powróciły w nowym "Kolektywie" i świątecznym specjalu na Kolorowych. Obecnie siedzę nad kolejną ich przygodą do ósmego "Kolektywu". Co dalej, to się okaże.
"Scientia Occulta": to trochę taki projekt roku. Miało być skromnie, a wyszło z pompą. Po skończeniu 3. sezonu "TheMovie" chciałem odpocząć i zacząć osobny paskowiec w innym klimacie. Wymyśliłem historię, narysowałem pasek i się ze wstydu schowałem, bo moja kreska do poważniejszych tematów zupełnie nie podchodzi. Zrobiłem to, co każdy by zrobił na moim miejscu - "przekonałem" Łukasza Okólskiego by to rysował. Zapieprzaliśmy solidnie, ale komiks udało nam się skończyć. W sprzedaży powinien być na Komiksowej Warszawie.
"Kolektyw": nasze dziecko rośnie i chowa się dobrze. Ma elegancki grzbiet i lepsze komiksy w środku. Jestem strasznie zadowolony ze strony, w którą magazyn zmierza. Nie będę ukrywał, że z moich serii również jestem zadowolony. To "Recours" i "Drużyna A.K", która zostanie przechrzczona na "Rycerz Janek przedstawia" i skupiać będzie różne szorty osadzone w uniwersum znanym z historii z Rycerzem.
Podkasting: "Schwing" się rozrósł. Dużo bardziej niż spodziewałem się tego, kiedy po pijaku namawiałem Konrada do nagrania pierwszego odcinka. Postanowiłem odejść po 100-tnym odcinku, ponieważ zaczynała mnie nużyć zabawa w radio. Mieliśmy lepszą organizację, lepszy dźwięk i systematyczność, ale drażniło mnie to, że nie mogę przeklinać i mówić bardziej kontrowersyjnych rzeczy. Nie musiałem ich mówić, ale brakowało mi tej psychicznej swobody, że w każdej chwili mogę. Brakowało mi tego luzu, który towarzyszył nam na początku. Tak właśnie narodziła się "Spuścizna". Chciałem gadać z kumplami na przeróżne tematy, bez obaw, że ktoś wyżej da mi po łapach, jeśli przemycę do wypowiedzi malutką "kurwę". Cały czas dorzucamy kolejne pomysły na urozmaicenie podcastu, więc myślę, że zanim dojdziemy do 10 odcinka formuła "Spuścizny" powinna być już porządnie opracowana. Póki co motamy się z kwestiami technicznymi i organizacyjnymi, ale to przecież zabawa, więc nie ma się co spinać, prawda?
Imprezy: Było ich dużo. To był dla mnie naprawdę imprezowy rok. Postanowiłem nie opuszczać komiksowych spotkań i jeśli dobrze liczę, to jedynie Leszka w tym roku nie zaliczyłem. O każdej z nich da się powiedzieć coś miłego:
- Ligatura: Bawiłem się doskonale, mimo przeziębienia (które skutecznie odeszło kiedy zacząłem popijać Tabcin piwem). Udało mi się nawet poznać moją dziewczynę.
- Wąsata premiera: Śledziu, Kolektyw i Marek Lachowicz. Wszyscy zapuściliśmy wąsy i bawiliśmy się przednio. Zaskoczenie wieczoru to darmowy egzemplarz "Osiedla Swoboda" (w życiu bym się nie spodziewał, że narysowanie jednego, malutkiego pinupu zapewni mi egzemplarz "autorski"), czyli bonusowa kasa w kieszeni do przepicia. Co też zrobiłem.
- FKW: Cudowna impreza, przynajmniej dla mnie. Cała masa znajomych twarzy i bar z alkoholem pod ręką. Największe zakupy w moim życiu. Do domu przywiozłem chyba 11kg komiksów i odciski na dłoniach od noszenia torby.
- Bydgoszcz: kameralny wieczór z tańczącym KaeReLem i naprawdę niesamowitym hostelem. Tanio i na wysokim poziomie. Cztero-gwiazdkowy hotel w którym nocowałem na wyjeżdzie służbowym nie był tak przytulny.
- BFK: striptiz, komiksy i plaża. Czego chcieć więcej od wyjazdu nad morze?
- MFK: jak zawsze klasa. Wielkie wydarzenie, duża impreza i kupa zabawy. Gdybym tylko nie rozchorował się na samo after-party. Ale wspominam bardzo miło!
Rok temu pisałbym te słowa w mieszkaniu rodziców, zapewne o godzinie 22, bo trzeba będzie szykować się do snu. Obecnie jest godzina 3:13, mieszkanie rodziców jest prawie 600 km stąd, a ja jutro wstanę pewnie po 12 i zacznę poprawiać ten tekst. Usiądę wygodnie, podrapię się po brodzie, łyknę herbaty i z uśmiechem spojrzę na 2011 rok. Rok w którym dostanę w łapki mój pierwszy gruby twardo-okładkowy album. Rok w którym po raz kolejny zabiorę się za "Festiwal Filmowy". Rok, który jeśli Wszechświat pozwoli, będzie przynajmniej w połowie tak dobry, jak poprzedni.
Czego sobie i wam życzę.
Chyba, że wasz rok 2010 ssał.
Wtedy nie.

---------------------------------------------------------
tekst napisany na potrzeby portalu kolorowezeszyty.pl

1 komentarz:

  1. Ssał. Ale niektórzy to masochiści i cieszą się że szczęścia innych - więc raduje mnie fakt, że Twój 2010 nie był ssącym rokiem. Pozostaje tylko powiedzieć 'gratuluję', lub też dodać 'czekam na album'.

    OdpowiedzUsuń